Fatalny pociąg

Pola kwitnącego rzepaku są pięknym widokiem, bardzo żółtym i pachnącym. Ale oglądanie jednego przez ponad godzinę i to o 40 minut od celu podróży jest jednak nieco irytujące. Mieliśmy okazję do tego estetycznego doświadczenia, gdyż w ramach urozmaicania podróży pociągiem zepsuła się lokomotywa. Nerwowe snucie się po korytarzu, głos pani konduktor informującej ludzi w kolejnych przedziałach co się stało (swoją drogą współczuję) i wreszcie wieść: przyjedzie działająca lokomotywa – hura! Za dwie godziny. Najprędzej.

O-żesz-… [autocenzor]

No może da się przesiąść w jakiś przejeżdżający pociąg, ale nikt, łącznie z obsługą pociągu, nie wie kiedy i co będzie przejeżdżało. Powoli budzi się we mnie montypythonowskie poczucie humoru, zresztą nie tylko we mnie. Zaczynamy w przedziale snuć komiczno-zjadliwe wizje, ale zanim zaczęliśmy pisać scenariusz komedii katastroficznej, stały się rzeczy dwie: przyjechała ciuchcia i ledwo ją podczepiono, na sąsiednim torze zatrzymał się EIC do Berlina (jak się potem okazało).

Chodzenie w butach na obcasie po kamienistym nasypie i wsiadanie z niego do pociągu jest doświadczeniem jedynym w swoim rodzaju.

Zapewniam 🙂

Do Poznania dotarłam z półgodzinnym opóźnieniem, na szczęście jaqb [macham pozdrowieńczo] cierpliwie czekał a potem napoił pyszną kawą oraz pozwolił się wygadać.

I na koniec muszę wam się do czegoś przyznać. Czegoś wstydliwego.

Po tym wszystkim nadal kocham jeździć koleją…

😀

10 myśli nt. „Fatalny pociąg

  1. Nosisz szpilki? Moźna wykoleić się na koleji. Za taką reklamę powinnaś dostać w prezencie od PKP osobistą drezynę i prywatny tor wyścigowy do Poznania.

  2. Ja tez bardzo lubię jeździć pociągami. Jest to taki MÓJ czas. Biorę sporo książek, ale najczęściej nie czytam, bo na ogół spotykam kogoś, z kim gada się „pa duszam”
    ***
    A z ta lokomotywą to i tak mieliście szczęście.
    Bo tacy jedni, w Rosji, jechali gdzies tam daleko i długo, no i pociąg stanął.
    Po kilku dniach ludzie zaczęli pytać dlaczego stoi.
    A no, bo mieniajem maszinu!
    No to czekali jeszcze dni kilka i znów pytają.
    My skazali wam – mieniajem maszinu.
    Po 2 tygodniach się już zdenerwowali i pytaja – no kak to, tak dołgo. No kak wy mieniajetie, zdies tolko odna maszina.
    Wsio w parjadkie, odna, no my jejo mieniajem na wodku.

  3. odmachowywuje serdecznie.
    a mnie się wydawało, że to ja Ciebie zagadałem. w każdym razie sweterek zostawiłem na krześle obok…
    do następnego, daj Boże dłuższego spotkania.

Dodaj komentarz