Betonowe wsporniki wyglądają jak żebra, przede mną oświetlony trójkąt kamiennego postumentu ze złotym tabernaculum. Nade mną, przede mną, obok mnie przestrzeń, wielka otwarta przestrzeń nocnego półmroku i stłumionych odgłosów z zewnątrz.
Siedzę sobie i drzemię nad brewiarzem. Prorocki urlop w brzuchu służewieckiego wieloryba na okazję początku kalendarzowego roku. Trzeba mi zapamiętać tę zaciszną przestrzenność, żeby mieć do czego wracać w chwilach złych i pełnych lęku. Kołysanie miejskiego potwora płynącego przez skacowane rewiry, miękkie, łagodne, upewniające, że zawsze będzie dokąd wrócić, bo Słowo Pana jest nieodwołane.
W chwilach złych i pełnych lęku pomyśl, Elu, że MY Cię tu bardzo lubimy na Wybrzeżu (nieprawdaż – Wybrzeże? 🙂 ). Wszystkiego Dobrego w Wieczności, która – jeśli wieczność – już trwa 🙂
Ech, Wybrzeże kochane, chyba zaczynam tęsknić za Gdańskiem… Teraz tanie bilety są na pociągi, wypadałoby podjechać w te wakacje 🙂
Byłaś na Służewie?
Widziałaś nowicjat?
Ojoj, jakbym wiedziała!!!
Nie widziałam nowicjatu 😉 Ale wiem, o co ci chodzi 😉
Prawdaż. Lubimyż i cenimyż.
🙂
😀 i jak tu można mieć doła?